Pytanie odnośnie sensu istnienia prawa i jego głównych funkcji dla większości społeczeństwa może wydawać się wyjątkowo trywialne oraz banalne. Głównie ze względu na to, iż postrzegamy sam fakt jego istnienia jako oczywisty oraz nierozłączny element naszej egzystencji, niezależnie od tego co dane prawo może stanowić. Jednakże właśnie sama ignorancja, wobec tego zagadnienia może być dla nas szkodliwa. Myślę, że każdy z nas chociaż raz w życiu spotkał się z różnego rodzaju krytyką faktu istnienia prawa samego w sobie, przez różne persony, które niejednokrotnie śmiało wygłaszały tezy, iż prawo powinno się całkowicie zlikwidować. Podążając tym tropem, chcąc odpowiedzieć na to stwierdzenie, trzeba zacząć od wyznaczenia jasnej oraz podstawowej funkcji prawa, którą jest regulacja funkcjonowania społeczeństwa, począwszy od regulacji funkcjonowania pojedynczej jednostki, aż po rozległe zgrupowania ludzi (np. państwo). Dodatkowo analizując historię ludzkości od zarania dziejów, można łatwo dostrzec prawidłowość, iż podchodziliśmy do tego bardzo instynktownie, tworząc chociażby pierwsze religie, które wyznaczały sposób funkcjonowania społeczeństwa, w efekcie zapewniając nam to względne poczucie bezpieczeństwa, co ma miejsce po dziś dzień.
Natomiast wcześniej wspomniani krytycy tej idei posługują się argumentem, iż prawo to tylko sposób dyktatury silniejszych jednostek i wcale nie jest gwarantem funkcjonowania społeczeństw, lecz ogólną ich manipulacją. Bardzo adekwatną oraz trafną polemikę na ten temat podjął Zygmunt Krasiński w dramacie o rewolucji oraz wojnie klas społecznych, pt. „Nie-Boska komedia”. Wnioski płynące z tego utworu są dosyć proste oraz jednoznaczne. Mianowicie brak obowiązującego prawa prowadzi do anarchii oraz rewolucji. Także nie od dzisiaj wiadomo, iż każda rewolucja na pewnym etapie przestaje być zmianą, a staje się nowym porządkiem, ustalającym nowe reguły, w konsekwencji czego przeradzając się w nowy ustrój prawny. Ta krótka wariancja dosyć klarownie zdaje się udowadniać nam sens istnienia prawa samego w sobie oraz jego funkcji, niezależnie od naszych emocji względem poszczególnych ustrojów prawnych, bądź poszczególnych jego przepisów. Musimy także pamiętać, że dla większości osób wokół nas jest to gwarantem wyżej wspomnianego poczucia bezpieczeństwa w naszym społeczeństwie.
Drugim tematem naszej dyskusji jest spór o naukowość prawoznawstwa. W swoich rozważaniach dr Kotowski podkreśla, by jakaś dyscyplina wiedzy była nauką potrzebuje przedmiotu oraz metody jego badania. W przypadku prawoznawstwa problem pojawia się na poziomie metodyczności, która w badaniach naukowych jest podstawą. Nie pomaga fakt, iż prawoznawstwo to nie jest nauka polegająca na badaniu np. zjawisk w przyrodzie, czy przeprowadzeniu eksperymentu chemicznego, które można dokładnie, zmierzyć i opisać nie mając przy tym wątpliwości, lecz o wiele bardziej kwestia światopoglądowa oraz sposób wykładni. Bardzo dobrze ilustruje to nieustanna polemika między naturalistami, a antynaturalistami prawa, którzy mają różne spojrzenie na interpretacje prawa oraz metody wykorzystywane do jego badania. W zależności od użytych metod otrzymamy całkowicie różne wnioski, co kłóci się z genezą naukowości. Trafne wydaje się tutaj przytoczenie cytatu ze Stanisława Lema - „Fakty istnieją tylko tam, gdzie nie ma ludzi […], kiedy oni się pojawiają, są już tylko interpretacje”. Jednakże nie można zapominać, iż prawoznawstwo jest uznane za naukę, mimo wyżej wspomnianych mankamentów, już od samego powstania uniwersytetów, co podkreśla dr Kotowski. Patrząc na argumenty wszystkich stron uważam, iż nie można wyrobić jednoznacznej opinii w tej kwestii i najlepsze będzie szukanie prawdy po środku sporu.