Prawo stało się podstawą i gwarantem istnienia państwa, towarzyszy społeczeństwu od setek lat i jego istnienie nie jest niczym odkrywczym, kontrowersyjnym. Stanowi składową część współczesnego świata, reguluje tak naprawdę każdy element życia społecznego oraz (coraz częściej) prywatnego. Stało się ono narzędziem kontroli w rękach silniejszych jednostek - jednostek władczych mających kontrolę nad słabszą, podporządkowaną większością. Machiavelli pisał: „Racja nic nie znaczy, gdy nie jest poparta siłą". Władza nie jest w stanie stanowić skutecznie prawa, bez przemocy. Niestety odbieranie swobód i wolności, wydawać by się mogło podstawowych i nienaruszalnych, stało się w pewnym momencie naturalne i co gorsza - akceptowalne. Ruch sofistów już wiele lat przed naszą erą rozpatrzył problem prawa, a właściwie jego składowej – sprawiedliwości. Sofiści postrzegali sprawiedliwość jako nic innego niż to, co interesuje obecnie silniejszego. Za pomocą idei „sprawiedliwości”, można bardzo łatwo sterować umysłami większości i doprowadzić do akceptacji (a przynajmniej cichego przyzwolenia) kontrowersyjnych wydawać by się mogło decyzji władz. Zwycięzca w naturalnej rywalizacji o władzę przybiera rangę najwyższego pana sprawiedliwości, a to ze sprawiedliwości wynika prawo. W końcu duża część światowych zbrodniarzy XX wieku popełniła szereg okrucieństw przy szerokiej akceptacji społeczeństwa. Czymże innym było prawo w III Rzeszy, jak nie narzędziem kontroli narzucającym ludziom szeroko pojęte racje? Człowiek koncepcjami pozytywistycznymi doprowadził do degradacji znaczenia prawa negując pewne przyrodzone, naturalne prawa człowiekowi – a takie w końcu powinno być zadanie prawa, zagwarantować jednostce ochronę jej podstawowych praw i przywilejów.
Pierwsze spory o prawoznawstwo pojawiły się wraz z rosnącą siłą dwóch przeciwnych sobie stronnictw – naturalistów i antynaturalistów. Wiodącym tematem ich sporu stał się konflikt o naukowość i nienaukowość części dyscyplin humanistycznych, z naciskiem na nauki społeczne. Ze strony siły negującej naukowość prawoznawstwa, a mianowicie antynaturalistów, padały następujące dwa kryteria mające być sztywnym zaszufladkowaniem terminu „nauki”: możliwość wyznaczenia przedmiotu badań i jego metody. W tym momencie pada koronny argument na rzecz negowania prawoznawstwa jako nauki – nie da się wyznaczyć metody jego badań. Eksperymenty fizyczne są namacalne, niepodważalne, czy to samo można powiedzieć o prawoznawstwie? Nauka jednak nie powinna być sztywno kategoryzowana, nie musi koniecznie podlegać odgórnym kryteriom, aż w końcu, w mojej opinii, nauka wcale nie musi być niepodważalna. Zasługi i odkrycia prawoznawstwa są niekwestionowane, a dyskusje na temat jego naukowego charakteru wydają się być czystą formalnością.