Po prawie półrocznym okresie intelektualnego rozleniwienia, w moim przypadku, jednoznacznego z zaniechaniem podejmowania się jakichkolwiek prób formalnego pisania, przyszło mi zmierzyć się z zadaniem wymagającym ode mnie nie tylko rozruszania zaniedbanych mięśni nadgarstka, ale także wyrażenia opinii na dwa kontrowersyjne tematy: odwieczne pytanie o sens istnienia prawa oraz względnie świeży spór o naukowość prawoznawstwa. Pozostawiona z niewielkim wyborem, ogromną ilością materiału do zbadania oraz narzuconą koniecznością stworzenia logicznie-spójnej argumentacji, zdecydowałam się zdać na mądrość pierwotnych mistrzów, i tak za motto przewodnie wypowiedzi wybrałam cytat jednego z najznamienitszych starożytnych demagogów, a mianowicie „Wiem, że nic nie wiem” autorstwa Sokratesa. Towarzysząca tym słowom postawa była dla mnie punktem wyjścia do głębszych rozważań, niezbędnym by nie zagubić się w ogromie, wszechobecnych, mniej lub bardziej bezpośrednich odpowiedzi na pytanie „po co ludziom prawo?”.
Zgodnie z najpowszechniejszym zrozumieniem, wspomnianym w pierwszym akapicie najwcześniej dodanego do forum dyskusyjnego wpisu, już od czasów starożytnych rzymian prawo było uznawane za element niezbędny do utworzenia powszechnego ładu społecznego, w którym rożne grupy mogłyby ze sobą współistnieć, w formie wolności powstałej na wspólnie stanowionych zasadach. Podążając tropem koncepcji prawa jako zbioru regulacji niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania społeczności, oczywistym zdaje się przytoczenie definicji myśli ideologicznej sprzeciwiającej się uznaniu niezbędności istnienia jakiegokolwiek systemu prawnego, niezależnie od jego hipotetycznej podstawy aksjologicznej lub treści. W marksistowskim ujęciu, reprezentowanym m.in. przez Fryderyka Engelsa i Karola Marksa, prawo, będące wyrazem interesu określonej grupy społecznej, a więc również swoistym dyktatem klasy panującej, nie pełni żadnej prorozwojowej lub kultywującej korzystny dla ogółu stan faktyczny roli. Z założenia jest ono bytem skorumpowanym, a przez konieczność służenia jako zabezpieczenie interesów ekonomicznych i politycznych nielicznych, również redukującym wartość jednostki. Zgodnie z naturalnym porządkiem jest strukturą przeznaczoną na ostateczne obumarcie wraz z systemem klas społecznych.
Jak wykazały powyższe przykłady, będące z założenia bytem wielopłaszczyznowym prawo, którego definicje i rozumienie różni się od przyjętej koncepcji, może prowadzić do trudności podczas formułowania jednoznacznych opinii lub twierdzeń na jego temat. Tylko w sensie filozoficznym można wyróżnić rozłam ideowy, ze względu na podstawowe rozumienie prawa jako: czysta powinność (normatywizm Hansa Kelsena), atrybutywno-imperatywne przeżycie (psychologizm L. Petrażyckiego), ideał bez związku z prawem stanowionym (R. Stammlera) lub „dialektyczna interpretacja normy zachowani” (H.T.Klami).Wokół każdej z tych koncepcji powstaje inny system rozumowania i tłumaczenia sensu istnienia prawa. Myśliciele pokroju Arystotelesa czy Perelmana uznawali ład prawny za obowiązujący, ze względu na ideowe powiązania z koncepcją sprawiedliwości. Był on więc elementem regulacji relacji, pomiędzy jego podmiotami i przedmiotami, służącym również do rozdysponowania obowiązków, dóbr i przywilejów. Konkludując, prawo miało umożliwić społeczeństwu funkcjonowanie zgodnie z uznanymi za wyższe, pod względem moralnym, ideami, m.in. sprawiedliwość dystrybutywnej i komunikatywnej Arystotelesa czy zasadzie „każdemu to samo” Perelmana.
Inaczej istnienie prawa postrzega Thomas Hobbes, który w opublikowanym w 1651 roku traktacie filozoficznym pod tytułem „Lewiatan, czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego” przedstawia koncepcję państwa i nieodłącznie związanego z nim porządku prawnego, jako tzw. mniejsze zło. Funkcjonowanie społeczeństwa w odgórnie uregulowanym i sankcjonowanym systemie norm jest w tym przypadku czynnikiem niezbędnym, by zapobiec masowej rzezi i przemocy towarzyszącej społeczeństwom bezpaństwowym. Odpowiedzią na zagwozdkę „po co istnieje prawo?” jest więc, zgodnie z hobbesowską teoria umowy społecznej, konieczność uratowania człowieka przed jego krwawą naturą, przy jednoczesnym zapewnieniu mu bezpiecznego środowiska do rozwoju.
Na skutek braku jednoznacznej odpowiedzi, na nawet najbardziej podstawowe zagadnienia dotyczące prawa oraz mnogości towarzyszących im przez wieki kontrowersji, oczywistym wydaje się zaistnienie sporów w dziedzinach parających się badaniem rozmaitych jego aspektów. Samo prawoznawstwo, według teorii prawa, tworzy podział w zagadnieniach będących obiektem jego badań na problematykę typowo dogmatycznoprawną, socjotechniczną, teoretyczną lub entomologiczną. Względnie młody spór o hipotetyczną naukowość, będącego wszelkim „znawstwem prawa” prawoznawstwa, jest umotywowany w starszym konflikcie o rodzaj „podmiotu”, który miałby spełniać wymogi tzw. naukowości stosowanie metody badawczej. Podmiotu posiadającego odpowiedni status metodologiczny, by otrzymać rangę dyscypliny naukowej. W paradygmacie naturalistycznym społeczna natura przedmiotu badań przestaje mieć znaczenie, ze względu na postulat jedności świata kultury i nauki, jednoznaczny z przeprowadzenie integracji metodologii wszystkich nauk, zarówno typowo „przyrodniczych” posługujących się metodą empirycznie poznawalnych i obiektywnych faktów, jak też i dyscyplin uznających status sui generis świata kultury. Prawoznawstwo powinno zostać uznane za naukę, niezależnie od wyniku sporu naturalizmu przedmiotowego z antynaturalizmem przedmiotowym, ponieważ spełnia założenia słownikowej definicji słowa nauka. Zgodnie z uznanym, powszechnym rozumieniem tego terminu utrwalonym w aktualnym wydaniu słownika Państwowego Wydawnictwa Naukowego, nauka może być interpretowana jako: „dyscyplina badawcza odnosząca się do pewnej dziedziny rzeczywistości” lub „zespół poglądów stanowiących usystematyzowaną całość i wchodzących w skład określonej dyscypliny badawczej”. Koniecznym jest więc zaakceptowanie, że prawoznawstwo służy poznawaniu i wyjaśnianiu dziedziny rzeczywistości, dotkniętej lub będącej bezpośrednim wynikiem istnienia prawa, a więc zalicza się w poczet dyscyplin naukowych.
Słowem podsumowania, na podstawie powyższej argumentacji, stwierdzam swoją niezdolność do jednoznacznego określenia celu istnienia prawa oraz słuszności obecności, takiej struktury w społeczeństwie. Ponadto uznaję obecność silnego związku przyczynowo skutkowego pomiędzy mnogością interpretacji prawa jako przedmiotu badań rozmaitych nauk i przynależnych mi metodologii, przy jednoczesnym braku wpływu tej zależności na samo definiowanie, będącego jedną z tych nauk, prawoznawstwa, jako dziedziny naukowej.