Po co nam prawo i na czym polega spór o naukowość prawoznawstwa?

Po co nam prawo i na czym polega spór o naukowość prawoznawstwa?

by Wełna Weronika -
Number of replies: 0

Zastanawiając się nad istotą prawa, warto spojrzeć na nie pod względem historycznym. Możemy zauważyć, jak z biegiem czasu prawo zmieniało się.

Już wieki temu zaczęły pojawiać się pierwsze konstytucje czy kodeksy, a ludzie tworzyli obowiązujące w danym kręgu kulturowym zasady, które później zobowiązywali się przestrzegać. Respektowanie tychże reguł stanowiło w pewnym sensie zorganizowanie, szczególny cel ich życia, gdyż jak powiedział Plutarch „Trzeba żyć, a nie tylko istnieć”.       
W dodatku prawo było wykładane już od początku działalności uniwersytetów, co świadczy o jego dużym udziale w naszej codzienności oraz utwierdza w przekonaniu, że warto je znać.

Ponieważ prawo jest wytworem kultury danego społeczeństwa, tworzy pewną więź między ludźmi zamieszkującymi dane terytorium. Wraz z rozwojem społeczeństwa, rozwijało się również i prawo. Wynikało to m.in. z podnoszenia się poziomu intelektualnego, a co za tym idzie, zmianami potrzeb ludzi. W dodatku, wpływ miały różne wydarzenia kluczowe na tle historycznym – wojna, odzyskanie niepodległości itd.

Duża różnorodność wśród społeczeństwa wpływa na prawo, które z zasady powinno dotyczyć wszystkich jednakowo, niezależnie od np. koloru skóry czy orientacji seksualnej.
Nawiązując do powyższego zdania, wspomnę, iż prawo powinniśmy postrzegać jako fundament podstawowych wartości społecznych, takich jak: wolność, sprawiedliwość, równość.

Jak wiele daje nam prawo, najlepiej zrozumieć wyobrażając sobie sytuację, w której ono nie obowiązuje. Wówczas panowałaby anarchia, rządziłby chaos. Ludzie bezkarnie i bez namysłu dokonywaliby czynów aktualnie zabronionych. W takim świecie pojawiłby się strach przed drugim człowiekiem (m.in. obawy przed morderstwem, kradzieżą itd.), co z pewnością pogorszyłoby jakość życia.

Prawo stało się więc ważnym czynnikiem regulującym życie społeczne oraz zaspokaja obywateli w potrzebie utrzymania ładu społecznego.

W związku z tym, chciałabym przytoczyć bardziej formalną definicję prawa, która głosi, że jest ono zespołem norm wydanych lub usankcjonowanych przez państwo i zagwarantowanych przymusem państwowym.
Wydawać by się mogło, że właściwie wolność jednostki jest tu zakwestionowana. Jednakże zagrożenie sankcją właśnie chroni społeczeństwo w obliczu pewnych złych czynów. Mianowicie, pomijając fakt dobrowolnego respektowania norm (np. z szacunku do prawa), to w innych przypadkach, w obawie przed karą, powstrzymujemy się od popełniania czynów prawdopodobnie sprzecznych z naszą moralnością, które później wywołałyby wyrzuty sumienia. Jesteśmy zatem „zmuszeni” do pewnego rodzaju refleksji nad własnym postępowaniem. Nie bez powodu do jednej z funkcji prawa należy właśnie ta wychowawcza.
Absolutnie nie oznacza to, że żadne wykroczenia nie są popełniane - żylibyśmy wówczas w świecie wręcz idealnym. Nie zawsze jednak nasze przekonania w danej kwestii muszą się z prawem zgadzać.
Osobę „wyłamującą się” z tego schematu spotyka oczywiście odpowiednia sankcja (która według mojego zdania, powinna skutecznie odstraszyć od powtarzania błędów).
Niemniej jednak, prawo zostało sporządzone dla wszystkich, w taki sposób, aby zapewnić nam jak największe dobro. Dlatego ważny jest jego zewnętrzny charakter - pomimo odmiennych przekonań każdego człowieka, prawo pochodzi z zewnątrz, od jakiegoś autorytetu.
Najważniejsze powinno być dobrowolne uznanie przez obywateli danego wzoru zachowania, a nie samo egzekwowanie kary.

Z drugiej strony, patrząc z perspektywy nauk empirycznych, prawo możemy postrzegać jako pewien fakt społeczny, np. zachowanie, przeżycia psychiczne, emocje. W tym ujęciu istotny jest związek między człowiekiem a prawem, jak jedno kształtuje drugie.

 


Tym akcentem chciałabym przejść do kwestii sporu o naukowość prawoznawstwa. 

Myślę, że na początku warto zastanowić się, czym w ogóle możemy określić pojęcie „nauka”. Naukę określiłabym jako zdobywanie nowej wiedzy, które nie poprzestaje w rozwoju; oparte na odpowiednio przeprowadzanych badaniach. Albowiem „na słowo”, bez dowodów nikt nie uwierzy w nowe definicje czy twierdzenia.

Wracając, prawoznawstwo jest zaliczane do nauk społecznych (m.in. obok socjologii, filozofii, politologii), czyli ogólnie rzecz biorąc bada życie społeczne. W przypadku tych nauk problem pojawia się już niemal na początku, bowiem człowiek jest równocześnie podmiotem i przedmiotem badań, w związku z czym trudna jest obiektywna interpretacja wyników. Ponadto same badania już przejawiają trudności. Mianowicie wszelkich założeń filozoficznych nie da się w żaden sposób udowodnić.

W tym miejscu możemy wyróżnić dwie strony owego sporu o naukowość prawoznawstwa – naturalizm i antynaturalizm. Toczy się on na dwóch płaszczyznach, w zależności czy chodzi o metodę badania, czy o badany przedmiot.

Naturalizm w znaczeniu metodologicznym głosi, że jedynie właściwe są metody nauk przyrodniczych. 

W obliczu takich metod, prawo staje się faktem możliwym do zaobserwowania (np. tak jak zjawiska w przyrodzie), co w efekcie wykazuje obiektywne wyniki, zgodne między różnymi badaczami, ponieważ podczas badania używa się jedynie zmysłów łączących człowieka ze światem zewnętrznym.

Natomiast naturalizm przedmiotowy zajmuje się refleksją dotyczącą ontologii świata społecznego. 

Naturaliści opierają się wyłącznie na metodach empirycznych, twierdząc, że nauki przyrodnicze powinny stanowić wyłączną podstawę poznania. Jednocześnie postulują o konieczności współpracy nauk prawnych z innymi naukami. Najistotniejsze jest dla nich doświadczenie oraz to, co widoczne i namacalne. Odrzucają subiektywne przemyślenia filozoficzne, emocje, psychikę oraz zarzucają naukom humanistycznym niepotrzebne subiektywne wartościowanie.

Uważam, że ten aspekt idealnie odwzorowuje pewien cytat „Oprócz matematyki nie istnieje żadna niezawodna wiedza z wyjątkiem tej, która wywodzi się z matematyki” (Robert Reckord), co stanowiłoby potwierdzenie teorii, że właśnie nauki przyrodnicze są wystarczającymi do badania takiego zjawiska jak prawo, choć na pierwszy rzut oka - przynajmniej dla mnie, kto z naukami humanistycznymi miał do tej pory niewiele wspólnego - jest to dość nieoczywiste, gdyż postrzegałam je dotąd jako z odmiennej „branży”.
Ale czy aby na pewno tylko tyle „wystarczy”? Tutaj pojawia się pojęcie antynaturalizmu.

 

Jak można się domyślić, antynaturalizm jest postawą przeciwstawną względem naturalizmu.

Antynaturaliści uważają, że metodologia nauk empirycznych nie powinna być jedynym źródłem nauki o prawie, kulturze - ogólnie nauk humanistycznych. Dlatego też wyróżnia się istotne elementy: substrat materialny i stronę znaczeniową, które obrazując ludzkie działanie, łączą w sobie coś obserwowalnego oraz coś niematerialnego. Wspólnie tworzą spójną całość, której nie sposób zbadać metodami wykorzystywanymi w przyrodoznawstwie. Stąd wniosek antynaturalistów o tym, że prawo będzie potrzebowało zupełnie odmiennej metody badawczej – takiej, która uwzględni sferę psychiczną człowieka i jego wnętrze, a nie tylko to, co widoczne z zewnątrz.

 

 

Podsumowując, definicja prawa, a co za tym idzie – prawoznawstwa, bez wątpienia jest pojęciem złożonym, wieloaspektowym i trudnym do jednoznacznego zinterpretowania, dlatego też od wieków jest obiektem sporów.

Osobiście uważam, że nauki o prawie nie powinny ograniczać się jedynie do „książkowej”, schematycznej analizy, ale również brać pod uwagę wzgląd społeczno-kulturowy, złożoność zachowań ludzkich. Choć obie strony konfliktu mają swoje racje, powinniśmy znaleźć tę odpowiednią metodę korzystając m.in. zarówno z obserwacji, ale też z własnych odczuć. Zatem prawoznawstwo można nazwać bez wątpienia nauką wielopłaszczyznową metodologicznie.